BruceLee
Administrator
Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Biografia Bruce Lee
27 listopada 1940 roku wczesnym rankiem, w chińskiej dzielnicy San Francisco, młoda Azjatka urodziła swoje czwarte z kolei dziecko. Tak zaczęła się historia życia, sztuki i filmów Bruce Lee.
Urodzony w Roku Smoka, według starochińskiego kalendarza, otrzymał później przydomek "Little Dragon" (Mały Smok). Wkrótce potem rodzina wróciła do Hongkongu.
Urodził się w niezbyt pomyślnym okresie życia swojej rodziny. Rodzice byli śpiewakami operowymi, ale w Stanach powodziło im się kiepsko. Ojciec występował w czwartorzędnych wodewilach, zdarzało się również, że nie miał żadnej pracy i wtedy matka z największym trudem utrzymywała całą liczną rodzinę.
Bruce miał kilka lat, kiedy państwo Lee zdecydowali się na wyjazd do Hongkongu. Nigdy nie żałowali tego kroku, ponieważ w rodzinnych stronach los okazał się dla nich szczęśliwy. Ojciec otrzymał dobrze płatną, a także zgodną z jego wykształceniem i ambicjami, pracę. Wkrótce rodzina zamieszkała we własnym, wygodnym domu w eleganckiej dzielnicy miasta. W porównaniu z tysiącami tubylczych dzieci, wczesne lata i młodość Bruce oraz jego rodzeństwa były beztroskie i szczęśliwe. Wychowywał się w dobrobycie, rodziców stać było na kształcenie potomków w renomowanych szkołach.
Karierę artystyczną, dzięki kontaktom zawodowym ojca, rozpoczął Bruce bardzo wcześnie. Już jako sześcioletni chłopczyk zagrał w swoim pierwszym filmie. Film nosił dumny tytuł "Narodziny ludzkości" i był kiepski, ale stanowi dzisiaj interesujący przyczynek do historii jego następnych filmów. Kolejny - "Kid Cheung" - nakręcony dwa lata później, przysporzył mu sławy w całym Hongkongu.
W wieku lat trzynastu, za namową ojca, fanatyka zdrowia i rozwoju "życiowej energii", Bruce zaczął uczyć się kung-fu. Razem z nim naukę rozpoczęło wielu jego rówieśników, ale tylko kilku wytrzymało twarde rygory treningowe. Bruce wytrwał do końca i okazał się najlepszy. Jego pierwszym mistrzem był słynny Yip Man, emigrant z ogarniętych rewolucją Chin, człowiek, który całe swoje życie poświęcił ćwiczeniom i doskonaleniu starochińskiej sztuki walki. W Bruce znalazł nadzwyczaj utalentowanego i zdyscyplinowanego ucznia. Pan Yip bardzo go kochał i nauczył jego wielu sekretnych technik Win Chun Kung Fu. Bruce Lee stał się ekspertem w tym. Obu połączyła serdeczna przyjaźń, która przetrwała wiele lat, aż do śmierci starego mistrza w 1972 roku.
Lekcje u Yip Mana dały Bruce'owi solidną wiedzę o tajemnych systemach walki wręcz, znaną tylko wybrańcom, a także wiele praktycznych umiejętności jej wykorzystania. Niespożyta energia i ogromna ambicja chłopca sprawiały, że zawsze i wszędzie musiał być najlepszy. Niełatwo zostać najlepszym w Hongkongu. Ta sztucznie wyodrębniona z terytorium Chin kolonia brytyjska, już w latach wczesnej młodości Bruce'a liczyła 3,5 miliona mieszkańców. Była nie tylko tętniącym życiem centrum przemysłu lekkiego, handlu, portów przeładunkowych łączących Zachód ze Wschodem, ale także punktem światowego handlu i przerzutu narkotyków, miejscem zawierania i finalizowania ciemnych interesów. To również jedno z największych na świecie skupisk nędzy i przestępczości. Hongkong, tak egzotycznie malowniczy dla turystów, dla większości stałych jego mieszkańców nie jest rajem. To nie tylko eleganckie dzielnice willowe uprzywilejowanych, ale przede wszystkim slumsy, jak chociażby pokazany w filmie "Wejście smoka" - drugi Hongkong na dżonkach zakotwiczonych w zatoce.
Bruce Lee wychowywał się w dobrobycie, nigdy nie był głodny czy bezdomny. To raczej jego niespożyta energia i nadmiar swobody jaką dawali mu rodzice były przyczyną, że już jako kilkunastolatek wstąpił do młodzieżowego gangu, a wkrótce został jego przywódcą. W ulicznych bójkach z konkurencyjnymi bandami szukał potwierdzenia swoich umiejętności. Nie zależało mu na pieniądzach, które mógł zdobywać panując nad ulicą, po prostu bardzo lubił się bić. Jedna z walk, jaką stoczył na płaskim dachu pięciopiętrowego domu z rywalem do roli przywódcy, o mało nie zakończyła się dla obu tragicznie.
Kiedy Bruce miał czternaście lat odkrył, że "taniec" mógłby być wielką zabawą. Miał naprawdę talent w tym i szybko stał się gwiazdą, nigdy nie brakowało jemu partnerów. Wiele tanecznych kroków stały się widoczne w jego późniejszych stylach walk. Jego ulubionym tańcem była Cha Cha, wiele godzin spędzał trenując niezmiernie skomplikowane formy tańca. W końcu stał się mistrzem tańcz Cha Cha w Hongkongu. A kiedy zagrał główną rolę w melodramacie "Orphan Ah Sam", opartym na jego własnej biografii, stał się znany w całym Hongkongu. Miał wtedy siedemnaście lat. Była to szalenie wzruszająca opowieść o chłopaku rozdartym między przemożną chęcią uczestniczenia w rozróbach młodzieżowego gangu, a uczciwą nauką w szkole. Ponieważ sprawy te nie dają sięże sobą pogodzić, bohater, po wielu dramatycznych rozterkach wybiera oczywiście jedyną, właściwą drogę życiową. Film odniósł duży sukces. Mimo silnego wydźwięku moralizatorskiego bardzo podobał się zarówno młodzieży jak i rodzicom. Wiele lat później w jednym z wywiadów Bruce Lee powiedział: "Gdybym nie został gwiazdorem filmowym, byłbym z pewnością gangsterem".
Bruce był już prawdziwym fanatykiem kung-fu, ćwiczył w każdej wolnej chwili, nawet przy jedzeniu. W swoim pokoju godzinami doskonalił poszczególne elementy ataku i obrony, tysiące razy wykonując przed lustrem te same ruchy i skomplikowane ćwiczenia formalne czyli tzw. kata. Wrodzone predyspozycje fizyczne i psychiczne oraz systematyczny, intensywny trening sprawiły, że w sztuce walki osiągnął rzadko spotykaną perfekcję. Niewysoki i szczupły, jak większość Azjatów, był wspaniale umięśniony i wygimnastykowany, a przy tym na swój sposób przystojny i pełen wdzięku. - zgodnie z ówczesną modą - czarne włosy i szpanując mięśniami a la Mister Universum. Chciał się podobać i rzeczywiście miał rzesze wielbicielek. Nie tylko im imponował, ale na dodatek świetnie tańczył. W specjalnym programie radiowym odpowiadając na pytania swoich fanów powiedział: "Ludzie przychodzą i mówią mi: - Hej Bruce, czy naprawdę jesteś taki dobry? A ja na to: gdybym powiedział, że jestem, prawdopodobnie pomyślałbyś, że się chwalę, a gdybym powiedział, że nie jestem dobry, wiedziałbyś, że kłamię".
Miarą jego popularności i wszechstronnych talentów stał się fakt, że w 1958 roku wybrany został w Hongkongu królem tańca w konkurencji cza-czy. Miał ogromne powodzenie wśród dziewcząt i tak już pozostało do końca jego życia. W ekskluzywnym Saint Francis Xarier College, do którego posłali go rodzice, był już prawdziwym idolem dla swoich rówieśników. Nauka nie sprawiała mu żadnych trudności. Wielokrotnie zwyciężał również w szkolnych zawodach sportowych m.in. w turniejach bokserskich. Zawsze był najlepszy. Więc w 1959r. jego rodzice zdecydowali się wysłać go, żeby zamieszkał z swoimi przyjaciółmi w Stanach, gdzie mógł skończyć studia. Na krótko zatrzymał się w Seattle, gdzie pozwolono mu zamieszkać na poddaszu restauracji zamian za prace jako bus boy i kelner.
Bruce skończył studia i poszedł do college'u. W dzień chodził na Uniwersytet Waszyngtona a nocami pracował w restauracji. Po kilku miesiącach zdecydował, że ten styl życia nie był dla niego. Rzucił pracę w restauracji i rozpoczął uczyć innych Kung-fu. W wieku 22 lat Bruce napisał niezwykle unikalną książkę, którą zatytułował: "CHINESE GUNG-FU: The Philosophical Art of SELF-DEFENSE.
Zanim Bruce skończył studia z filozofii spotkał Lindę Emery, ładną blondynkę i w 1964r wzięli ślub. Wkrótce później przeprowadzili się do Kalifornii. W 1965 Bruce'owi urodził się syn Brandon. Kilka lat później urodziła się córka Shannon. Porzuca studia i otwiera prywatną szkołę "Bruce Lee's Kung-fu instytute". Próbuje także szczęścia w filmie. Zagrał w "Longstreet" (Długa ulica) i w serialu "Green Hornet" (Zielony szerszeń), ale nie odnosi sukcesu. Ameryka nie ceni go jako aktora. Dużo lepiej wiedzie mu się w roli nauczyciela. Jego szkoła jest sławna, ma wielu bogatych i wpływowych uczniów, do których należą m.in. aktorzy Steve Mc Quinn, , Kareem Abdul-Jabbar, i James Coburn, producenci filmowi i biznesmeni. W rzeczywistości tylko niewielu wybranych może pochwalić się tym, że uczył ich sam Bruce, zajęcia prowadzili bowiem głównie jego asystenci: James Yimm Lee, Take Kimura i Dan Inosanto. Po śmierci mistrza pozakładali własne, prywatne szkoły, w których kontynuują nauczanie kung-fu, a także wydają liczne książki że wspomnieniami o Bruce Lee i jego sztuce walki. Sam Bruce mówił: "To co robię jest bardzo dochodowe. Żądam za dziesięć godzin nauki 500 dolarów i ludzie walą tłumem. Podwajam cenę i także przychodzą. Nie miałem pojęcia jak wielu ludzi interesuje się chińską sztuką walki". Również dobrze układa się jego życie rodzinne. "Pamiętam pierwsze lata naszego małżeństwa jako obłędnie szczęśliwe" - powiedział później w jednym z wywiadów. Dzięki reklamie, jaką zrobił szkole mistrza Yip Mana, styl przez niego reprezentowany, a nazywany Wing Tsun (lub Wing Chun), stał się wiodącym w kung-fu. Zgodnie z legendą, styl ten opracowała na przełomie XVI i XVII wieku kobieta Yim Wing Tsun ("Wing Tsun" - oznacza dosłownie "Piękność wiosny" lub "Wiosenną piękność"). Ucząc się kung-fu od mniszki Ng Mui z klasztoru Shaolin, uznała ówcześnie praktykowany styl za zbyt brutalny, niebezpieczny i wymagający głównie siły fizycznej. Zreformowała go więc, zmniejszając m.in. liczbę "kata", a także nadając mu bardziej finezyjny charakter oraz nowe elementy (ćwiczenia formalne przyjęło się u nas nazywać "kata", tak jak w japońskim karate; po chińsku zwane są "tao", ale pozostańmy przy jednej nazwie, żeby nie wprowadzać w zagadnienie kompletnego bałaganu, tym bardziej, że w innych stylach walki nazywa się je jeszcze inaczej). Był to tzw. "miękki" styl kung-fu, o którego pięknie stanowi prostota. Pozbawiony "ciężkich" ruchów, teoretycznie może być wyćwiczony dużo szybciej niż inne style. Polega przede wszystkim na szybkości, miękkiej, szczelnej obronie i błyskawicznemu ataku "z kontry". Jest bardzo trudny do wyćwiczenia i wymaga wielu lat nauki, wrodzonych predyspozycji, stałego kształcenia refleksu i koncentracji oraz żmudnych, wielokrotnych powtórzeń poszczególnych elementów aż do idealnego opanowania techniki. Doświadczeni karatecy, którzy próbowali zgłębić tajniki stylu Wing Tsun, byli zaskoczeni ogromem trudności jakim musieli stawić czoła. Chodziło głównie właśnie o braki szybkościowe i nieumiejętność błyskawicznej reakcji na ciosy przeciwnika. Nastawione bardziej na siłę i skuteczność karate jest bowiem dużo wolniejsze, choć jako sztuka walki wręcz bardziej pragmatyczna.
Bruce Lee opanował Wing Tsun do perfekcji, ale uważał, że reguły tego stylu stawiają mu ograniczenia hamujące formę jego ekspresji. Aby zdobyć maksymalną swobodę, inicjatywę i skuteczność w walce uczył się u różnych mistrzów niemal wszystkich możliwych jej rodzajów. Opanował różne odmiany kung-fu, wiele odmian boksu, poznał japońskie systemy walki jujitsu, aikido, kempo, ćwiczył koreańskie taekwondo (zwłaszcza w zakresie techniki powietrznych) i rozmaite odmiany karate, doskonale opanował sztukę walki przedmiotami popularną wśród ludów Wschodu, m.in. walkę kijem, nunchaku, poznał tajniki walki "panów nocy" czyli mnichów Nin-ja, z ich umiejętnością koncentracji "energii życia" i sztuką rzucania śmiercionośnych krążków czy specjalnych strzałek. Likwidując niepotrzebne bariery stylu Wing Tsun, stał się twórcą własnego, oryginalnego stylu - Jeet Kune Do ("Sposób przechwytującej pięści"), w którym wykorzystywał elementy wszystkich poznanych przez siebie sposobów walki. Był to swoisty "styl bez stylu". Swoje umiejętności określał tak: "Nie walczę w żadnym określonym stylu. Nigdy nie wiesz co zrobię i ja sam tego nie wiem. Mój ruch jest rezultatem twojego ruchu, moja technika jest efektem zastosowanej przez Ciebie". W znajomości techniki i szybkości walki doszedł do takiej perfekcji, że np.: oglądając mecz bokserski w telewizji, potrafił przewidzieć konkretne uderzenie dużo wcześniej nim bokser zdążył wyprowadzić cios. Na temat Jeet Kune Do Bruce powiedział: "Wyznawcy jednego, określonego stylu przywiązują się do niego, cyzelują formy i plączą się tym samym coraz bardziej uwikłując ostatecznie w nierozwiązalną pułapkę. Nie dostrzegają zasadniczych problemów, nie potrafią więc wyjść poza własne obserwacje, przestają być sobą". (...) "Każdy może tylko wtedy funkcjonować swobodnie i pełnią możliwości, kiedy znajduje się poza stylem". (...) "Gdy powielasz klasyczne style, rozumiesz rutynę, tradycje, cienie, ale nie rozumiesz siebie".
W każdym ze swoich filmów Bruce Lee musiał posiadać godnego przeciwnika. Walczyli z nim najlepsi karatecy świata, m.in. wspomniany już Chuck Norris, a także Bob Wall, Peter Archer i inni, również azjatycki mistrz stylu Shotokan Yan She, częstokroć pomagający Bruce'owi reżyserować choreografię filmowego pojedynku, występujący m.in. w "Wejściu smoka". Bob Wall, jeden z jego filmowych rywali powiedział kiedyś: "On zadaje ciosy seriami, cios za ciosem, nie pozwala na chwilę zastanowienia. Moim zdaniem Bruce'a nie można pokonać".
Ogromna wiedza oraz doświadczenie, które zdobył w tej dziedzinie sprawiły, że wielokrotnie przestrzegał innych przed studiowaniem sztuki walki jedynie pod względem samej techniki czy umiejętności skutecznego niszczenia przeciwnika. Jego warsztat filmowy nie zaskakuje wyrafinowaniem, chociaż przed kamerą zachowywał się z dużą swobodą i naturalnością. Zwraca uwagę także pewien dystans, rodzaj żartobliwej autoironii, łagodzący nieco brutalność filmowych scen oraz duża kultura i wdzięk osobisty podbijający serca pań. Widzowie nie żądali od Lee hamletowskich rozterek, lecz walki i zwycięstw na prostej zasadzie wyższości dobra nad złem.W swoich filmowych rolach Bruce stosował te same bezwzględne środki i metody niszczenia przeciwników co bohaterowie negatywni, ale walczył w imię dobrej sprawy, co zawsze znajdowało uzasadnienie w treści filmu. Często zresztą bywał do walki niejako zmuszany, angażował się niechętnie, ale kiedy nie pozostawiano mu wyboru, bez wahania opowiadał się po właściwej stronie.
Bruce Lee grał rolę prawdziwego supermana naszych czasów, stąd chyba wynika popularność tych obrazów, stąd łatwa identyfikacja widowni ze zwyczajnym, młodym człowiekiem, którego jedyną przewagą jest doskonała znajomość sztuki walki, zrodziły modę na ich uprawianie, napędzając tysiące młodych ludzi do przeróżnych szkół i sekcji. W 1973 roku Bruce miał 32 lata i był u szczytu sławy. Pracował w tym okresie dużo i ciężko jak chyba nigdy, był równocześnie głównym aktorem, kaskaderem, scenarzystą i reżyserem swoich filmów. Wymagający dla siebie i innych, kazał wielokrotnie powtarzać te same ujęcia, niezadowolony z tego, co zrobił wcześniej. Przyjaciołom mówił, że czuje się zmęczony. Nic dziwnego, ponieważ żył zbyt szybko, zbyt intensywnie jak na jednego człowieka. Prywatnie był dobrym mężem i ojcem. Rankiem 21 lipca mieszkańcy Hongkongu ze zdumieniem i grozą czytali ogromne gazetowe tytuły: "Bruce Lee nie żyje". Wiadomość była prawdziwym szokiem, nikt nie chciał w nią uwierzyć, a przed szpitalem i domem Bruce'a zgromadziły się wielotysięczne tłumy. I właśnie tutaj narodziła się legenda o jego tajemniczej śmierci, natychmiast podchwycona przez miejscowe gazety a później agentów reklamowych wytwórni. 20 lipca 1973 roku. Około godziny 20 Bruce zasnął w mieszkaniu gwiazdy filmowej Betty Ting Pei. Odczuwał silny ból głowy. Przed udaniem się na spoczynek zażył tabletkę silnego środka nasennego o działaniu przeciwbólowym, którą prawdopodobnie popił niewielką ilością alkoholu. Czuł się coraz gorzej. O 22,30 Betty widząc, że Bruce traci przytomność, wezwała pogotowie i aktora przewieziono do szpitala, niestety już w stanie śpiączki. Wezwano także jego żonę i producenta filmowego Raymonda Chow. Wszelka pomoc lekarska okazała się bezskuteczna. O 23,22 stwierdzono zgon pacjenta. Pierwsza wersja podana przez ratujących go lekarzy stwierdziła, że zmarł on na atak serca. Ostateczna, ustalona w czasie późniejszego śledztwa diagnoza, na podstawie zeznań świadków, opinii autorytetów medycznych i farmaceutycznych, zaprzeczała wcześniejszej m.in. profesor neurochirurgii stwierdził, że Bruce zmarł na ostry obrzęk mózgu, spowodowany reakcją uczuleniową na zażyty przez niego środek nasenny. Bruce Lee był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych przedstawicieli sztuki kung-fu, a także ekranowym idolem milionów wielbicieli na całym świecie. Dla Chińczyków był także kimś w rodzaju Mesjasza o niemal charyzmatycznej sławie, orientalnym Muhammedem Ali leczącym chiński kompleks niższości, przywracając dumę narodową i przypominającym czasy minionej świetności. Wrogowie Bruce'a uważali go za ekscentrycznego punka, ogarniętego samouwielbieniem i zżeranego nadmierną ambicją. Naprawdę miał bogaty życiorys. Za życia był inspiracją i wzorem dla tysięcy swoich fanów oraz uczniów. Po śmierci nie stał się celuloidowym cieniem, lecz pozostał na zawsze ciągle fascynującą legendą, okryty tajemnicą własnego zgonu.
Życiorys i fotki pochodzą ze strony: [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|