BruceLee
Administrator
Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wang Xiangzhai
Wang Xiangzhai
Wang Xiangzhai był dzieckiem słabym i chorowitym. To właśnie spowodowało, iż jego rodzice zadecydowali, że powinien ćwiczyć dla wzmocnienia ciała i zdrowia. Ponieważ rodziny Wang i Guo były spowinowacone, ojciec Wang Xiangzhai'a poprosił mieszkającego wówczas w sąsiedniej wiosce Guo Yunshen'a, by uczył syna. Guo jednak odmówił, twierdząc, że jest już zbyt stary, by przyjąć nowego ucznia. W końcu jednak jeden z przyjaciół przekonał go i ośmioletni Wang rozpoczął naukę. Jedna z opowieści mówi, że pewnego razu gdy przeziębiony Guo wyszedł z domu, nie zakładając kurtki, zaniepokojony o zdrowie mistrza Wang, wziął kurtkę i wyszedł poszukać Guo. W końcu odnalazł go w jakimś zacisznym miejscu, wykonującego dziwne ćwiczenia, zupełnie inne, niż te których Guo normalnie nauczał. Zdziwiony Wang cicho obserwował mistrza, podczas gdy ten stał w bezruchu w pozycji, którą Wang widział po raz pierwszy. W pewnej chwili Guo usłyszał szelest i odwrócił się - zobaczył, że to jego mały uczeń, przyniósł mu kurtkę. Od tej pory Guo zaczął zupełnie inaczej traktować chłopca, ucząc go rzeczy, które przed innymi trzymał w tajemnicy.
W 1898 roku, jeden z uczniów Guo, który był szefem gildii konwojentów transportów kupieckich w Baoding poprosił, by Guo towarzyszył mu w jednym z konwoi. Ponieważ ostatnio jeden z transportów został napadnięty i wszystkie towary zrabowane, gildia utraciła swą renomę. Obecność Guo Yunshena miała odstraszyć ewentualnych napastników i jednocześnie zachęcić klientów do zlecenia ochrony transportu tej właśnie gildii. Ponieważ Guo był już bardzo stary, wysłał Wanga z listem, w którym wyjaśnił swoją odmowę i zaproponował, by to chłopiec poszedł z konwojem. Gdy szef gildii czytał list, Wang czekał w hallu, przyglądając się umieszczonym na stojakach rozmaitym broniom. W końcu podszedł do stojaka i wziął do ręki kij. Jeden z członków gildii, widząc to, natychmiast pobiegł zawołać szefa. Wzięcie przez osobę spoza gildii do ręki broni znajdującej się w jej siedzibie traktowano zazwyczaj jako wyzwanie do pojedynku na śmierć i życie. Szef gildii natychmiast wybiegł i zdając sobie sprawę, że chłopiec nie miał takiej intencji, schwycił go za nadgarstek, krzycząc:
- Co ty wyrabiasz chłopcze!
Wang szarpnął ręką sprawiając, że mężczyzna został obalony. Gdy wstał z uznaniem rzekł:
- Znakomicie! Widać, że mistrz przekazał ci prawdziwe kung-fu. Musisz zostać i nauczyć nas tego.
Po powrocie do Guo, Wang opowiedział mu wszystko. Guo z uśmiechem rzekł:
- Oni nie ćwiczyli zhan zhuang, jakże mogliby rozwinąć ten rodzaj siły?
W 1907 roku Wang zaraził się od jednego z krewnych zamiłowaniem do hazardu. Po wywołanej tym awanturze, Wang uciekł z domu i wraz z owym krewnym udał się do Pekinu. W drodze, spragnieni i głodni wyżebrali posiłek u sprzedawcy baozi (kluski z nadzieniem, gotowane na parze), który także napisał im list polecający do swojego przyjaciela służącego w wojsku w Pekinie. Tak rozpoczęła się kariera wojskowa Wang Xiangzhai'a. W wojsku Wang był początkowo pomocnikiem kuchennym i zajmował się głównie rąbaniem drew, noszeniem wody itp. Pewnego razu gdy szedł, niosąc wodę, jeden z żołnierzy podstawił mu nogę. Wang zrobił szybki krok i poszedł dalej, jak gdyby nic się nie stało, nie rozlewając nawet kropli wody, natomiast ów żołnierz, gdy jego noga nie napotkała spodziewanego oporu, przewrócił się. Jeden z oficerów widział to zdarzenie i domyślając się, że Wang musi posiadać pewne umiejętności w walce, wezwał do siebie Wanga. Wang opowiedział mu o swojej nauce u Guo Yunshena. Jakiś czas później córka ofcera - Wu Suzhen została żoną Wanga. Swojej żonie Wang, który wcześniej nie pobierał normalnej nauki, zawdzięczał umiejętność czytania i pisania oraz swe późniejsze osiągnięcia w kaligrafii. Ona z kolei uczyła się od męża xingyiquan. Z tego małżeństwa narodziły się pierwsza córka Yuzhen, druga córka Yufang oraz syn Daozhuang.
W 1913 roku Wang cieszył już się sporym uznaniem w pekińskim środowisku sztuk walki. Jeden z wysokich oficerów, Xu Shuzheng na prośbę Yuan Shikai'a, który przejął stanowisko prezydenta po Sun Yatsenie (Sun Zhongshan), zorganizował przyjęcie dla dostojników na którym odbyć się miał pojedynek pomiędzy Wang Xiangzhai'em a Li Ruidongiem - instruktorem sztuki walki gwardii prezydenckiej, twórcą stylu Li taijiquan, o miano największego mistrza w Pekinie. Li Ruidong był uczniem Wang Lantinga (który był uczniem Yang Luchana), uczył się również systemu wuxingchui - uderzenia pięciu gwiazd od mnicha Longchan, poznał też systemy z grupy Wudang oraz zapasy shuai-jiao i wiele innych systemów. Obydwaj byli niechętni tej próbie, ale zależności, jakim podlegali, sprawiły że nie odważyli się odmówić. Wang przybył pierwszy i czekał na Li przed wejściem. Gdy Li przybył, Wang przywitał go i poprosił by wszedł pierwszy. Oczywiście Li, również pełen kurtuazji wskazał, by Wang szedł przodem. W pewnym momencie ich ramiona zetknęły się. Pod Li ugięły się nogi, ale Wang natychmiast podtrzymał go. Większość obecnych nie była tego świadoma, ale rozegrał się właśnie pojedynek tui shou, którego rezultat był oczywisty dla Li i Wanga. Obydwaj weszli do sali, ale Li powiedział, że źle się czuje i musi na chwilę wyjść. Nie wrócił już z powrotem. Wkrótce opuścił Pekin. Wang do końca życia żałował, iż do tego doszło i zawsze wyrażał się o Li Ruidongu i jego uczniach z uznaniem.
W 1918 roku Wang wyruszył z Pekinu na południe w poszukiwaniu największych mistrzów sztuki walki. Najpierw udał się do klasztoru Shaolin, gdzie uczył się systemu xinyiba (zbliżonego do xingyiquan) od mnicha Henglin (znanego też jako Changlin lub Xianglin - od tego samego mnicha uczył się później Doshin So, twórca Shorinji Kempo). Następnie w prowincji Hunan spotkał ekscentrycznego mistrza Jie Tiefu, o którym mało kto wiedział, że zna on sztukę walki, znany był zaś bardziej jako Wariat Jie. Nastąpiło dziesięć starć, z których każde zakończyło się porażką Wanga. Wówczas Wang zaproponował pojedynek przy użyciu broni. Jie powiedział:
- Broń jest tylko przedłużeniem ramion. Nie udało Ci się bez broni, z bronią też mnie nie pokonasz.
Walka odbyła się na kije i Wang znów przegrał. Wang zawstydzony chciał odejść, lecz Jie powiedział:
- I co, będziesz ćwiczył trzy lata, po czym wrócisz, by mnie pokonać? Lepiej zostań u mnie. Możemy uczyć się od siebie nawzajem. Spotkałem w życiu wielu dobrych wojowników, ale ty jesteś z nich najlepszy.
Wang uczył się od Jie ponad rok i miało to ogromny wpływ na późniejszy rozwój jego sztuki walki. Przy pożegnaniu Jie powiedział, że nie jest pewien co do południa, ale sądzi, że na północ od Jangcy nie ma nikogo kto mógłby dorównać Wangowi. Później, w latach 40-ch przybył do Pekinu pewien człowiek w średnim wieku, który był podobno bratankiem Jie Tiefu. Twierdził on, że przybył, by wykonać wolę Jie Tiefu zapisaną w testamencie i sprawdzić, czy jego nauki są kontynuowane. Wang Xiangzhai poprosił jednego ze swych uczniów, Yao Zongxuna (późniejszego następcę Wanga) o pokaz umiejętności, po którym bratanek Jie Tiefu stwierdził, że jego stryj może spoczywać w spokoju.
W 1923 roku Wang Xiangzhai udał się z Xu Shuzhengiem do prowincji Fujian i został instruktorem walki wręcz w armii tej prowincji. Spotkał się tam z mistrzem stylu białego żurawia Fang Qiazhuang. Na dziesięć potyczek Wang wygrał cztery, a sześć przegrał. Fang stwierdził jednak, że jego zwycięstwo było bardzo dyskusyjne - nie uważa się za zwycięzcę, a Wang nie powinien uważać się za pokonanego. W tym samym roku Wang spotkał się także z innym mistrzem białego żurawia - Jin Shaofeng, z którym wiele ćwiczył i dyskutował o sztuce walki.
W 1928 roku razem z Zhang Zhankui'em (mistrz xingyiquan) z Tianjinu Wang pojechał do Hangzhou, gdzie wystąpił jako sędzia na zawodach wushu (guoshu), a następnie na zaproszenie Qian Yantanga (uczeń Guo Yunshena) do Szanghaju. Qian urządził przyjęcie na powitanie Wanga, podczas którego zaproponował mu przyjacielski pojedynek. Wang, nie chcąc zawstydzać Qiana w obecności innych, próbował się wymówić. Gdy ten jednak nalegał, w końcu zgodził się, mówiąc:
- Jeżeli starszy brat (chodzi o stosunki starszeństwa wewnątrz szkoły Guo Yunshena) chce zobaczyć moje umiejętności, to poproszę go by usiadł na środkowej kanapie.
Oznaczało to, że Wang jest w stanie rzucić Qiana na tę właśnie kanapę, niezależnie od tego co ten zrobi. Qian zaatakował Wanga techniką beng quan. Wang wykonał szybki, krótki ruch, nakrywając dłonią pięść Qiana i natychmiast Qian został odrzucony tak, że znalazł się wygodnie usadowiony na wskazanej wcześniej kanapie. Qian wstał po chwili i wzruszony, ze łzami w oczach powiedział:
- Po tylu latach, mam wrażenie jak gdybym znów spotkał naszego nauczyciela. Tak się cieszę, że ma on prawdziwego kontynuatora!
Wang zamieszkał u Qiana, który wydał wkrótce kolejne przyjęcie, na które zaprosił wielu słynnych mistrzów. Wtedy doszło do spotkania Wanga z mistrzem liuhebafa Wu Yihui, o którym wyrażał się później z dużym uznaniem.
Bokserski mistrz świata wagi lekkiej, Węgier Yingge (zapis nazwiska w chińskiej transkrypcji pinyin) nauczał boksu w Szanghajskim Związku Młodzieży. Mówił on swoim uczniom, że chińskie sztuki walki nie mają żadnej praktycznej wartości. Wang oburzony wyzwał go na pojedynek. W momencie zetknięcia ramion Yingge został odrzucony i upadł na ziemię. Później relacja Yingge z tego pojedynku opisana została w londyńskim Timesie.
Wang Xiangzhai był miłośnikiem opery w stylu kunqu. Innym jej miłośnikiem był Jin Qiliang, mistrz tan tui (styl sprężystych nóg). Wang i Jin często razem bywali na spektaklach i wiele rozmawiali o operze kunqu. Jin nie wiedział jednak, że Wang jest mistrzem sztuki walki. Pewnego razu Jin przyszedł w odwiedziny do Wanga. Zaczęli rozmawiać o malarstwie, później o poezji, a w końcu przeszli do opery kunqu. W pewnym momencie Jin stwierdził, że Wang wygląda na słabowitego, może więc zacząłby się uczyć sztuki walki dla wzmocnienia ciała i poprawy zdrowia. Wang powiedział, że chciałby się uczyć, ale nie miał do tej pory od kogo. Jin odpowiedział, że chętnie będzie go uczył. Wang stwierdził, że interesuje go walka wręcz, a nie nauka form i zapytał, czy Jin umie walczyć? Jin roześmiał się i powiedział, że zaraz Wangowi pokaże swoje umiejętności. Przyniósł cegłę, którą trzymając w lewej ręce, rozłupał uderzeniem prawej, po czym zapytał Wanga co o tym sądzi? Wang odpowiedział, że takie uderzenie choc iaż rozbija cegły, nie jest w stanie wyrządzić wielkiej szkody ludzkiemu ciału. Powiedział, że kiedyś ćwiczył trochę sztukę przyjmowania uderzeń i zaproponował, by Jin spróbował go uderzyć. W dalszym ciągu siedząc odwrócił się do Jina plecami. Jin powiedział, że boi się wyrządzić mu krzywdę. Wang jednak nalegał, by Jin uderzył go w plecy. Jin uderzył, nie używając jednak pełnej siły. Na Wangu oczywiście uderzenie nie zrobiło najmniejszego wrażenia. Jin zapytał, czy może spróbować jeszcze raz. Wang oczywiście zgodził się. Jin uderzył tym razem z całej siły. Plecy Wanga poruszyły się lekko i Jin został odrzucony do tyłu, jakby przez sprężynę. Jin zorientował się, że ma przed sobą mistrza większego od siebie. Właśnie wtedy do Wanga przyszedł jego przyjaciel, słynny malarz Li Kuchan. Jin podniecony opowiedział Li, którego spotkał już wcześniej kilka razy, co się właśnie zdarzyło. Li oczywiście doskonale wiedział, jak wielkim mistrzem jest Wang Xiangzhai. Gdy usłyszał opowieść Jina, powiedział:
- Słyszałem, że słyniesz z kopnięć. Może spróbujesz jeszcze raz, używając nóg?
Wang, który popijał właśnie herbatę, spojrzał, na uśmiechającego się Li. Jin wykonał potężne kopnięcie i jak poprzednio został sprężyście odrzucony. Tymczasem z czarki, którą Wang trzymał w ręku nie wylała się ani jedna kropla herbaty.
Shang Yunxiang, uczeń Li Cunyi, twórca stylu Shang xingyiquan był jednym z najbliższych przyjaciół Wanga. Gdy mieszkał na terenie świątyni Boga Ognia, Wang często go odwiedzał, by wspólnie ćwiczyć. Pewnego razu Shang został wyrzucony wysoko w górę, tak że uderzył głową w sklepienie. Gdy opadł na ziemię, spojrzał zdumiony na Wanga, który był równie zdziwiony. Shang poprosił Wanga, by powtórzył to jeszcze raz. Wang odpowiedział:
- Raczej się nie uda, jeśli będę starał się świadomie powtórzyć. Tak jak mawiał Guo - gdy jest forma i intencja, nie są to jeszcze prawdziwe umiejętności. Gdy technika osiągnie poziom bezintencjalności, dopiero pojawiają się rzeczy niezwykłe.
Wang był bardzo wysokiego mniemania od umiejętnościach Shang Yunxianga. Mówił swoim uczniom, że siła Shanga przekracza ich siłę dziesięć tysięcy razy.
- Gdy używa on dużej siły, można ją porównać do grubej beczki, gdy używa małej siły, można ją porównać do małego palca. Naszą siłę można co najwyżej porównać do miseczki na ryż.
W latach trzydziestych dużą sławą cieszył się w Pekinie Hong Lianshun, mistrz tan tui i xingyiquan. Hong był wysoki i mocno zbudowany. Prezentował nieprzeciętną siłę. Uderzeniem dłoni rozbijał w pył cegły. Gdy usłyszał o umiejętnościach Wang Xiangzhai'a przybył by się z nim zmierzyć. Gdy jednak zobaczył niepozornego Wanga, uznał, że nie ma sensu z nim walczyć, bo na pierwszy rzut oka widać, że Wang nie przeżyłby jego jednego ciosu - odwrócił się więc i chciał odejść. Wang powiedział wówczas, że skoro już przyszedł, to może jednak porównają umiejętności. Hong zaproponował wówczas, że zrobi mały pokaz, by Wang mógł ocenić jego umiejętności. Wspaniale zademonstrował formę, a następnie wykonał lekki pozornie nacisk na ścianę, w wyniku którego cały dom zadrżał, po czym kopnął ścianę czubkami palców, tak że w tynku zrobiło się wgłębienie. Niezwykle z siebie zadowolony zapytał Wanga co sądzi o jego umiejętnościach. Nie spodziewał się odpowiedzi jaka nastąpiła. Wang powiedział bowiem, że jego umiejętności są absolutnie bezużyteczne! Musiało dojść do walki. Hong zaatakował techniką piquan. Wang sprężyście przyjął atak i odrzucił Honga tak, że ten podobnie jak w Szanghaju Qian Guantang znalazł się w pozycji siedzącej na kanapie. Wang powiedział:
- To się nie liczy. Wstań i spróbujemy jeszcze raz. Tym razem znów rzucę cię na kanapę.
Hong wstał i próbował zaatakować Wanga, ustawiając się tak, by znaleźć się jak najdalej od kanapy. Później Hong opowiedział swym uczniom:
- Starałem się, żeby jeśli nawet zostanę obalony, nie znaleźć się na kanapie.
Jednak Wangowi ponownie udało się "posadzić go" na kanapie. Hong został uczniem Wanga i przekazał mu również swoich uczniów, wśród których znalazł się m.in. późniejszy następca Wanga - Yao Zongxun.
W 1940 roku Wu Peiqing - mistrz xingyiquan z prowincji Shanxi, przybył do Pekinu, ogłaszając siebie prawdziwym spadkobiercą systemu xingyiquan. Wu był uczniem mistrza Li Fuzhen, który był uczniem mistrza Che Yizhai. Che Yizhai i Guo Yunshen obydwaj byli uczniami mistrza Li Luoneng (Li Nengran). Ponieważ Wang Xiangzhai był najsłynniejszym przedstawicielem gałęzi Guo Yunshen'a, Wu wyzwał go na pojedynek. Wang wystawił jednak do walki swego ucznia Yao Zongxun'a, stwierdzając, iż może go on godnie reprezentować. Wu zgodził się i podjęto przygotowania do pojedynku, który odbył się na terenie Świątyni Boga Ognia (okolice bramy miejskiej Chongwenmen). Wu zaprosił wielu słynnych mistrzów sztuk walki, by byli świadkami jego zwycięstwa. Po wzajemnym ukłonie Wu zaatakował nagle techniką zuanquan. Yao lewą ręką przechwycił atak, prawą dłonią zaatakował zaś podbródek Wu, zatrzymując jednak uderzenie w ostatniej chwili. Wu był zaskoczony szybkością uderzenia, błędnie jednak uznał, że Yao dysponuje tylko szybkością, jego ciosom brakuje jednak siły. Gdy Wu zaatakował techniką piquan, Yao wykonał unik i jednocześnie zaatakował ramię Wu, wykorzystując tzw. sprężystą siłę (tan jin) odrzucił Wu, tak że ten wpadł w tłum widzów. Teraz Wu zdał sobie sprawę, że przeciwnik znacznie go przewyższa umiejętnościami. Trudno było mu jednak pogodzić się z porażką w obecności wszystkich mistrzów, których zaprosił. Ponownie zaatakował, ale Yao zneutralizował atak i jednocześnie zaatakował żebra Wu, znów jednak powstrzymując uderzenie, by nie okaleczyć przeciwnika. Wu wykorzystał ten moment i natychmiast zaatakował jeszcze raz, kierując uderzenie palcami dłoni w tchawicę Yao. Yao błyskawicznie przechwycił atak, wykonał unik ciałem i uderzył pięścią w twarz Wu. Zanim widzowie zdążyli zauważyć co się stało, Wu leżał nieprzytomny, krwawiąc z ust, a obok leżały cztery zęby. Yao podszedł do Wu, by pomóc mu się podnieść. W tym momencie został zaatakowany od tyłu przez jednego z przyjaciół Wu. Yao wyczuł atak i natychmiast odwrócił się w stronę napastnika. Jednocześnie jednak Han Xingqiao (jeden z najlepszych uczniów Wang Xiangzhai'a), widząc co się dzieje, zdążył podbiec do napastnika i rzucić go na ścianę. Niewiele brakowało, by zaczęła się powszechna bijatyka. Na szczęście obecni mistrzowie o wielkim autorytecie zdołali jej zapobiec.
Gdy Kenichi Sawai (wówczas 5 dan judo, 4 dan kendo) przybył do Wanga, który mieszkał na terenie Zhongnanhai, ten zamiatał właśnie dziedziniec. Sawai zapytał, czy Wang jest w domu, na co ten odpowiedział, że go nie ma. Sawai powiedział, że w takim razie poczeka. Po pewnym czasie zapytał Wanga, którego wziął za służącego, czy uprawia sztukę walki. Wang odpowiedział, że ćwiczy trochę. Sawai zaproponował porównanie umiejętności, na co Wang się zgodził. Sawai schwycił Wanga za ręce, próbując wykonać rzut. Wang lekkim ruchem sprawił, że Sawai opadł do pozycji klęczącej. Sawai zapytał, czy to nie on jest Wang Xiangzhai'em, na co Wang uśmiechnął się i skinął głową. Sawai zapytał, czy mogą spróbować jeszcze raz. Oczywiście znów został pokonany. Po kilku próbach, których rezultat był ciągle taki sam, zaproponował walkę na miecze. Sawai trzymał bambusowy miecz, a Wang krótki kij. Wang znów zwyciężył, po czym powiedział Sawai'owi to co kiedyś sam usłyszał od Jie Tiefu:
- Broń jest tylko przedłużeniem rąk.
W 1941 roku, gdy Wang Xiangzhai w domu Yao Zonxuna rozmawiał o malarstwie i poezji ze słynnym malarzem Qi Baishi, przyszedł Sawai w towarzystwie jeszcze jednego Japończyka. Człowiek ten był potężnie zbudowany i robił wrażenie bardzo ważnej osoby. Co wszystkich zdziwiło, trzymał on przy piersi koguta. Sawai przedstawił go jako instruktora sztuk walki w japońskiej armii, słynnego mistrza judo Riye (zapis nazwiska w chińskiej transkrypcji pinyin). Riye powiedział, że słyszał od Sawai'a o umiejętnościach Wanga, ale w nie nie uwierzył, dlatego przybył sam, by się o nich przekonać. Wang zgodził się na pojedynek i zapytał po co Riye przyniósł koguta? Riye odpowiedział:
- Gdy usłyszałem od Sawai'a o twoich umiejętnościach, doszedłem do wniosku, że władasz czarną magią. Ten kogut jest po to by się przed nią obronić
Następnie przeciął kogutowi szyję, i spływającą krwią wyznaczył krąg na dziedzińcu.
- Będziemy walczyć w tym kręgu, twoja magia nie będzie tu miała mocy.
Wang roześmiał się:
- Znam tylko sztukę walki, nie znam magii. Dobrze, możemy walczyć w tym kręgu
Po czym wszedł w krąg i stanął spokojnie, pewny siebie, po czym zamknął oczy. Riye widząc to powiedział, że za chwilę zaatakuje. Wang uśmiechnął się i otworzył oczy spoglądając na Riye niesamowitym wzrokiem. Ten zaatakował prawą ręką. Wang dłonią lekko klepnął nadgarstek Riye, który wydał pełen przestrachu krzyk i odrzucony został na drzewo, na którego gałęziach Yao Zongxun powiesił worki do ćwiczenia uderzeń. Gdy upadł, leżał nieprzytomny. Sawai przestraszony, nie wiedział co zrobić. Wang powiedział do obecnego przy tym ucznia Dou Shiminga, żeby polał go wodą. Rzeczywiście Riye, polany wodą oprzytomniał. Sawai podbiegł, chcąc pomóc mu wstać. Riye powiedział, żeby go nie ruszał, ponieważ serce mu bije, jak gdyby chciało wyrwać się z piersi. Gdy doszedł do siebie zaczął powtarzać:
- Czary, czary.
Później, gdy Sawai pomógł mu wstać, powiedział, że naprawdę podziwia Wanga, a następnie szybko odszedł wraz z Sawai'em.
Na początku lat czterdziestych do Pekinu przybył sławny włoski bokser Jiemushi (zapis w chińskiej transkrypcji pinyin). Gdy usłyszał o Wang Xiangzhai'u, udał się do niego, by odbyć pojedynek. Włoch przyjął typową bokserską postawę i czekał na dogodny moment do ataku. Wang lekko uniósł jedną dłoń i powoli zrobił krok, spoglądając bokserowi w oczy "zatrutym wzrokiem". Na Jiemushim wywarło to tak ogromne wrażenie, że z trudem zmusił się do kontynuowania pojedynku. Zaatakował lewym prostym, po którym nastąpił natychmiast prawy sierpowy, ale Wang zrobił unik i dłonią zaatakował przedramię Włocha. Ten natychmiast stracił równowagę i upadł. Nie był jednak przekonany. Uznał, że Wang przewyższa go techniką, ale nie byłby w stanie oprzeć się jego sile. Wang pozwolił mu by uderzał go w brzuch i żebra. Jiemushi widząc, że jego uderzenia nie wywierają na Wangu żadnego wrażenia, nagle zaatakował z całej siły podbrzusze Wanga. Wang sprężyście przyjął cios i mięśniami podbrzusza odrzucił Włocha, tak że ten upadł ze zwichniętym nadgarstkiem.
Batian Yilang (zapis w chińskiej transkrypcji pinyin) - 8 dan, był znanym w całej Azji południowo-wschodniej mistrzem judo. Słyszał wiele o Wang Xiangzhai'u, ale nie do końca wierzył w jego umiejętności. Gdy dowiedział się, że w gazecie "Shibao" ukazał się tekst, w którym Wang stwierdzał, że zachodni boks i japońskie judo, chociaż mają swoje zalety, to brakuje im całościowej siły, postanowił spotkać się z Wangiem i wykazać mu zalety judo. Napisał do Wanga list, w którym zaprosił go do jednej z restauracji w stylu europejskim. Wang przyjął zaproszenie, doskonale wiedząc, że chodzi o pojedynek. Gdy wszedł do restauracji, naprzeciw wyszedł potężnie zbudowany człowiek, w którego postawie widać było, że jest wojownikiem. Wang od razu domyślił się, że to Batian Yilang. Batian widząc skromną posturę Wanga, uznał że jego sława musi być wyolbrzymiona. Nastąpiło dość chłodne powitanie, po którym Batian i Wang przeszli do mniejszej, odgrodzonej sali, którą Batian zarezerwował dla siebie. Gdy wniesiono przekąski, Batian powiedział, że cieszy się bardzo, że ma okazję poznać Wanga, z którym chciałby wypić i nawiązać przyjaźń, a także prosić go o udzielenie lekcji. Wang odpowiedział, że nie jest przyzwyczajony do alkoholu, a jeśli chodzi o lekcję, to mogą obydwaj się od siebie czegoś nauczyć. Batian zadał wówczas otwarcie pytanie gdzie i kiedy mogą odbyć pojedynek. Wang odpowiedział, że nawet natychmiast i w tym miejscu. Stanęli naprzeciwko siebie. Batian chciał chwycić Wanga, tak by móc wykonać rzut. Nim to zdążył zrobić, Wang już znalazł się za jego plecami, popychając go i przewracając. Batian wstał i zaatakował jeszcze raz. Wang wykonał szybki unik i zaatakował żebra. Batian próbował się zasłonić, ale gdy jego ręka spotkała się z ręką Wanga, został odrzucony, jakby przez sprężynę, do tyłu i jednocześnie wysoko w górę. Upadł na mały stolik, który rozpadł się na kawałki. Natychmiast rzucił się, by schwycić nogę Wanga, Wang nie tylko nie zrobił uniku, ale jak gdyby specjalnie uniósł nogę, by Batian łatwiej mógł ją schwycić. Gdy Baitian próbował pociągnąć nogę Wanga i obalić go, ten już stopą umieszczoną na brzuchu Batiana odepchnął go, tak że ten znów został odrzucony i przewrócony. Batian wstał i zapytał, czy Wang poradziłby sobie, gdyby schwycił go za obydwa nadgarstki. Wang wyciągnął przed siebie obie ręce i pozwolił Batianowi je złapać. Następnie gwałtownie wyzwolił energię całego ciała ponownie odrzucając Batiana, tym razem na ścianę, która aż się zatrzęsła.
Pewnego razu - było to w drugiej połowie lat czterdziestych - gdy Wang prowadził zajęcia w jednym z parków, przybył starszy człowiek o siwych włosach. Powiedział do Wanga, że chciałby odbyć z nim sparing, dodając, że chodzi mu o wzajemną naukę, a nie o to, kto wygra. Wang spojrzał na przybysza, słysząc dziwny ton w jego głosie. Człowiek ten, chociaż niemłody, wyglądał na silnego, emanowała z niego siła ducha i pewność siebie. Chociaż było bardzo ciepło, miał on na rękach białe rękawice z owczej skóry. Wang zapytał go o nazwisko, on jednak uśmiechnął się tylko, gładząc rzadką siwą brodę. Wang zgodził się na pojedynek. Człowiek ten powoli podszedł do Wanga. Gdy znalazł się bliżej, nagle przyspieszył kroku i zaatakował dłońmi ułożonymi w kształt szponów orła. Wang w tym samym czasie zdążył już jednak wykonać unik w lewo i prawym ramieniem zagarnął napastnika w kierunku za siebie, tak że ten stracił równowagę i został rzucony na znajdujące się kilka kroków za Wangiem drzewo. Natychmiast rzucił się jednak do kolejnego ataku, próbując wykonać serię uderzeń w twarz Wanga. Wang, którego przedramię znalazło się pod ramionami przeciwnika, w momencie kontaktu przedramion wykonał wstrząs całym ciałem, odrzucając go do tyłu i jednocześnie wysoko w górę. Gdy upadł, Wang natychmiast podszedł, by pomóc mu wstać. Starzec zaczął płakać, mówiąc, że wszystko czego się przez całe życie nauczył jest bezwartościowe. Zdjął rękawice i pokazał swe dłonie, których kostki pokryte były potężnymi naroślami. Okazało się, że człowiek ten, o nazwisku Wang jest jednym z najsłynniejszych ekspertów stylu szponów orła, znanym jako Wang Żelazne Szpony. Na koniec powiedział do zebranych wokół widzów, że chociaż przegrał z Wangiem, zademonstruje im jeszcze co umie. Podszedł do drzewa i szybko, kolejno palcami obydwu dłoni zerwał z pnia pokaźnie płaty kory. Następnie przecisnął się przez krąg gapiów i odszedł.
W latach czterdziestych Wang w coraz większym stopniu poświęcał się nauczaniu ćwiczeń dla zdrowia. W 1947 roku grupa zdrowotna, spotykająca się na terenie Świątyni Przodków (obecnie Pałac Kultury Ludu Pracującego) liczyła sobie około 100 osób. Dla większości przechodzących tamtędy osób charakterystyczne dla yiquan ćwiczenia zhan zhuang były nowością. Często nie rozumiejąc co się dzieje komentowali:
- Dlaczego tak stoją? Ich nauczyciel musiał ich chyba zahipnotyzować!?
Wielu jednak widząc, że w ćwiczeniach bierze udział coraz więcej osób dochodziło do wniosku, że coś w tym musi być i przyłączało się. Często udawało się im pozbyć schorzeń, których nie można było wyleczyć w inny sposób. W późniejszych latach udowodniona została skuteczność terapeutyczna tych ćwiczeń i brak niepożądanych skutków ubocznych.
Post został pochwalony 0 razy
|